CZĘŚĆ III
Gdy usłyszałam ten szelest,stanęłam na ulicy. Zaczęłam się obracać w różne strony. W tamtej chwili naprawdę poczułam strach. Zaczęłam biec w stronę domu.
Biegnąc , wyciągałam klucze z kieszeni. Dobiegłam. Otwierając bramę wypadły mi klucze. Ręce trzęsły mi się masakrycznie. Myślałam sobie-już po mnie,to koniec.
Podnosząc klucze z posadzki poczułam dotyk na ramieniu. Był to delikatny dotyk. Panicznie się wystraszyłam,myśląc ,że to jakiś zboczeniec.Popłakałam się. Niechętnie lecz z przekonaniem,że coś może mi się stać,obróciłam się.
Odetchnęłam z ulgą widząc,że to Justin. Widział mój strach oraz łzy. Czuł wszytko co dzieje się w moim wnętrzu. Był to chaos.
Ja : Co ty tutaj do cholery robisz? -z płaczem powiedziałam.
Widząc jego minę,powoli uspokajałam się.
Justin : Chciałem Ci coś wytłumaczyć-powiedział.
Ja : Co ? Chciałeś mi tym udowodnić,że mam się Ciebie bać ? Otóż nic mi nie udowodniłeś. Bałam się o swoje życie myśląc,że to jakiś zabójca..ale nieeeee...to oczywiście musiał być Pan Justin !!-mówiłam z łzami i wielką złością w oczach.
Justin wziął mnie za biodra..przysunął do bramy. Bałam się,że coś mi zrobi.Odchyliłam więc głowę w bok.. Cholernie byłam ''wciśnięta w bramę''
Justin : Słuchaj! chciałem Ci coś wytłumaczyć...abyś-puścił mnie..oddaliłam się do niego i powiedziałam :
Ja : Nie tłumacz się...co chcesz mi powiedzieć?hmm.....może,że jestem jakimś zagrożeniem..? O...albo,że chcesz mnie zabić.?
Wiesz co idź stąd...nie mam ochoty z tobą rozmawiać,a co dopiero Ciebie słuchać.
Zamknęłam bramę ..dochodziłam do drzwi :
Justin : Ale Debby...to ważne-mówił to tak ''cholernie'' poważnie..lecz i tak nie chciałam go słuchać.
Ja : Idź stąd..rozumiesz to...-nie wytrzymałam..kilka łez poleciało mi po policzku...z hukiem zamknęłam drzwi.
W furii wparowałam do pokoju. Rzuciłam wszystko na łóżko. Poszłam szybko pod prysznic.-Dobrze,że jutro sobota!-powiedziałam sama do siebie.
Gdy wyszłam spod prysznica,zaczęłam czuć,że ktoś próbuje otworzyć główne drzwi. Myślałam,że to może mama. Spojrzałam przez okno. Drzwi próbował otworzyć starszy mężczyzna.
Nie udało mu się. Myślałam,że odejdzie lecz wyważył je. Szybkim ruchem zamknęłam na klucz swe drzwi od pokoju. Nie wiedziałam co zrobić.
Usiadłam w kącie. Bałam się tylko o swoje życie. Nie miał mi kto pomóc. Wybrałam numer Justina i zadzwoniłam :
Ja : Halo? Justin....Prosze Cię...pomóż mi. Ktoś jest w moim domu. Pomóż mi..-mówiłam szeptem.
Justin : Nie ruszaj się z miejsca. Zostań tam gdzie jesteś. Zaraz będę.
Rozłączył się.
Miałam pustkę w głowie. Myślałam,że Justin nie zdąży i zobaczy mnie całą we krwi. Po około 15 minutach ,usłyszałam strzał pistoletu. Zaczęłam krzyczeć z przerażenia.
Otworzyłam drzwi z przekonaniem,że mogę umrzeć. Stał tam Justin z pistoletem,a przed nim leżał ten mężczyzna w kałuży krwi. Nie żył.Rzuciłam się na Justina. Mocno go przytuliłam. Zapędziłam się trochę ale byłam tak szczęśliwa,że słowami nie da się tego opisać.
Ja : Justin...ja nie wiem jak ci dziękować. Gdyby nie Ty to ja bym tu leżała zamiast tego faceta-wymamrotałam.
Justin : Nie ma za co.....zawsze Cię uratuje-popatrzał mi głęboko w oczy.
Trochę się zapędziłam. Nie znałam go lecz znów go przytuliłam. Po chwili znów powiedziałam :
Ja : Ale zaraz,zaraz,! Co my zrobimy ze zwłokami?
Justin : Wytrzyj kałużę,ja wezmę ciało i wyrzucę do rzeki.-powiedział to.
Zapakował ciało w jakiś worek i poszedł do samochodu.Z okna widziałam jak odjeżdża. Byłam mu bardzo wdzięczna.Pomachałam mu z okna. On zrobił to samo lecz jeszcze mrugnął do mnie. Odjechał.
Weszłam do pokoju. Oczywiście drzwi na dole oraz bramę zamknęłam bardzo porządnie. Po pewnym czasie położyłam się i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem. Zegar wskazywał 2:00 w nocy.
Patrzałam się w sufit. Po długim czasie zasnęłam.
_________________________________________________________________________________
Koleżanki mi mówią,że od kogoś odgapiłam motyw włamania. Ale skąd miałabym to wziać ? Jeśli ktoś pisze książkę i jest w nim coś takiego to od razu z góry przepraszam. Części pisze na lekcjach..NIE W DOMU 1 była to wena ; ) DZIĘKUJE !!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz