piątek, 10 maja 2013
CZĘŚĆ II
CZĘŚĆ II
Po długiej trasie do domu,nareszcie do niego doszłam. Mamy o dziwo jeszcze nie było. Nagle dostałam sms'a od niej,że dopiero wróci jutro pod wieczór.
Rzuciłam telefonem i sama do siebie powiedziałam - Zajebiście !
Weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na parapecie i rozmyślałam nad słowami Justina ''Boisz się mnie ?''. Dziwne pytanie. Moje przemyślenia przerwał telefon od nieznajomego numeru. Nie chętnie odebrałam :
Ja : Tak ? -wybuczałam do telefonu
N.n : Godzina 20:30,park. Bądź,proszę..Rozłączył się. Po moim ciele przeszedł lekki dreszcz lecz i tak chciałam tam iść. Głos był mi znajomy. Dochodziła godzina 20:00. Nie zadali nam pracy domowej. Zjadłam kolację. Wiatr lekko powiewa.
Ubrałam więc sweter,czarne szorty z ćwiekami oraz turkusowe Conversy.
Byłam na miejscu punktualnie. Strach był widoczny w moich oczach..chciałam to jakoś ukryć. Ktoś mnie chwycił. Już nawet nie krzyczałam,wszytko w tamtej chwili było mi obojętne. Obróciłam się. Trochę domyślałam się,że mógłby być to Justin ale dręczyło mnie to -skąd on miałby mój numer?.
Dobrze myślałam,był to on :
Justin : Witam , witam Pannę Jones
Ja : Czego chcesz?-nawet nie powiedziałam -hej ! ...chciałam tylko wiedzieć co on ode mnie chcę..
Justin : Dowiedzieć się kim jesteś,jaka jesteś i ...dlaczego się tak boisz....widzę twój strach czuję twe bicie serca..-spytał bardzo poważnym tonem..
Wzięłam ze swojej torebki papierosa,zapaliłam. Wydychając dym ku górze odpowiadałam :
Ja : Debby..lat 16..tak palę...tak piję....hobby to komponowanie utworów....mam na wszystko tak jakby ująć ''wyjebane''..tyle Ci wystarczy !? - mówiłam to też poważnie.
Justin : Tak wystarczy...hah..niby taka skryta dziewczyna...,a pali..piję...hahah...nie spodziewałem się...ale na ostatnie pytanie mi nie odpowiedziałaś-mówił to wszytko okrążając koło wokół mnie.
Byłam wkurzona..znów wydychając dym papierosa w górę i patrząc mu głęboko w oczy , powiedziałam :
Ja : Nie boje się Ciebie..czego mam się bać..,że mnie zbijesz...skrzywdzisz..nie boje się!-powiedziałam z przekonaniem.
Justin nic nie odpowiedział tylko łobuzersko się uśmiechnął i dopiero wtedy odpowiedział :
Justin : No to do zobaczenia ...Panno Jones !
Odszedł. Zgasiłam papierosa i też skierowałam się do domu. W drodze znów przemyślałam o co mu chodzi.
Szłam środkiem ulicy,raz chodnikiem,raz krawężnikiem. Obojętne mi to było.
Doszłam do domu. Rzuciłam wszytko na łóżko. Odświeżyłam się. Po ok. 30 minutach położyłam się do łóżka i zdałam sobie sprawę,że......chyba się w nim zakochałam lecz i tak nie miałam u niego szans.
''Te oczy,uśmiech,sposób mówienia...sam on'' -powiedziałam sama do siebie i po pewnym czasie zasnęłam.
Wstałam następnego dnia o 6:00,jak zwykle.
Zrobiłam to co zawsze rano. Zjadłam śniadanie,myłam się,uczesałam , umalowałam i ubrałam. Tym razem zrobiłam sobie koczka. Nałożyłam dżinsową katanę bez rękawków , pod to białą bluzkę z napisem LOVE oraz moje tęczowe szorty.Oczywiście nałożyłam też swoje Conversy,tym razem białe.
Wyszłam o 7:30. Około godziny 7:45 byłam już w szkole. Moją pierwszą lekcją była matematyka. Modliłam się aby przeżyć tą lekcję.
Do dzwonka zostało ok.10 minut. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i przeglądałam. Po upływie czasu zadzwonił dzwonek. Weszliśmy wszyscy do sali.
Znów siedziałam z Justinem.W ogóle nie mogłam się skupić. Wpatrywał się we mnie cały czas..od góry do dołu. To było miłe..poczułam się..,że kogoś obchodzę. Ja naprawdę się zakochałam.
Lekcja się dłużyła. Myślałam,że nigdy się nie skończy. Zadzwonił dzwonek. Wybiegłam ze szkoły. poszłam na jej tyły. Musiałam zapalić. Nikogo ze mną nie było. Gdy zgasiłam papierosa , poczułam dotyk na ramieniu. Nie miałam ochoty z nikim..podkreślam.... Z NIKIM.
Był to on. Nie obchodziło mnie to. Miałam zły dzień.Odeszłam stamtąd szybkim krokiem. Chciałam wszystko przemyśleć ale też nie chciałam poznać po sobie,że mam jakiś problem.Uciekłam z lekcji. Nie chciałam na nim być. Zza rogu wyszedł znów on :
Justin : Uciekasz ? - spytał.
Ja : Tak...mam swoje miejsce...muszę wszystko przemyśleć...-mówiłam cichym głosem patrząc w dół.
Justin : Mogę zabrać się z Tobą ?.
Chciałam odpowiedzieć-nie ! lecz zgodziłam się:
Ja : Taak...chodźmy-mówiłam nie chętnie.
Szłam z przodu. Po dość długiej drodze dotarliśmy na pewne wzgórze. Położyłam się na trawie. Rozmyślałam. Rozpraszał mnie lecz nie w negatywny sposób.
Musiałam znów zapalić. Nie pozwolił mi. Wyrwał mi z rąk i wyrzucił :
Justin : Nie pal. Bo widzę,że jak palisz masz problem..a ja nie lubię jak Ty się czym kolwiek zadręczasz-powiedział to patrząc w niebo.
Ja : Obchodzę Cię ?..Jakoś nikogo wcześniej to nie interesowało.-mówiłam wstając z trawy.
Justin : Nie jestem kimś , kto nic nie widzi,że ktoś ma problem....a tym bardziej taka ładna dziewczyna-mówił,znów patrząc w niebo.
Ja : Troszczysz się..czy bierzesz mnie na litość ? A może tak po prostu chcesz mnie zaliczyć ..tak jak inne ?-wybuchłam...musiałam to powiedzieć.
Justin : Co ty mówisz ? Dobrze..może chodziłem z wieloma dziewczynami lecz..Ty...nie jesteś jak one....nie chodzisz cały czas za mną i nie mówisz,że się tobą nie interesuje i -przerwałam mu.
Ja : Nie musisz się tłumaczyć..-powiedziałam stając tyłem do niego.
Justin : Ty jesteś wyjątkową dziewczyną...taka podobna do mnie..lecz nie jestem taki hak myślisz..-powiedział to dość poważnie.
Odeszłam stamtąd.
Ja : Muszę iść..posiedzę w domu...czeeść-mówiłam to tak bezinteresownie.
Justin : Prosze Cię..zaczekaj.
Nie słuchałam go,tylko szybkim krokiem oddalałam się od niego. Miałam wyrzuty sumienia lecz po paru chwilach zastanowienia się doszłam do wniosku,że z jednej strony dobrze zrobiłam idąc stamtąd ale za to z drugiej miałam chęć do wysłuchania go.
Po ok.30 minutach wolnej drogi do domu,doszłam. Byłam sama jeszcze do jutra. Czułam się lekko samotna pod względem,że nie mam z kim porozmawiać. Z nowej szkoły znałam tylko Justina. Chciałam do niego napisać lecz coś odwróciło moją uwagę. Zauważyłam,że gdy byłam już w domu zegar wskazywał 19:00.
Zastanawiałam się -jak?. Ten czas tak szybko leci. Bez zastanowienia się zadzwoniłam do pizzeri. Po 35 minutach dostawca dostarczył mój ''obiad''.
Cały czas zadręczałam się tym,co Justin miał mi do powiedzenia. Gdy już zjadłam to posprzątałam.
Byłam zmęczona lecz miała jeszcze chęć wyjść się przejść. Nie obchodziło mnie to,że zegar wskazywał dochodzącą 21:00.
Nie obchodziło mnie to,że coś może mi się stać. Chciałam tylko odetchnąć świeżym powietrzem i zapalić papierosa.
Otóż , zrobiłam to. Stanęłam przed domem i wydychając dym papierosowy ku górze,myślałam o nim. Bez zastanowienia się ruszyłam się spod domu. Zamknęłam dom oraz brame i poszłam się przejść.
O tej godzinie nie jeździły tą drogą żadne samochody,więc szłam centralnym środkiem ulicy. Myślałam,tylko o tym aby nic mi się nie stało. Przechodząc obok starej rudery usłyszałam szelest liści.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kocham to <3 na poczatku ( II cz.) myslalam ze to bedzie podobne do dangera -ale nie rob tak bo nie lubie jak ktos sciaga ... Ale to jest swietne <3 czekam dawaj III cz. !
OdpowiedzUsuńMoże teraz co powiem będzie śmieszne dla CB ale nie czytałam dangera... Więc ja nie wiem co tam się dzieje ... postaram się aby nie ściągać..ale mam już trochę napisane tego..więc mam nadzieję,że to nie bd podobne...w miarę możliwości jak coś to pozmieniam..i bardzo dziękuje ♥
OdpowiedzUsuńRozumiem-skoro tak to nikt nie ma prawa się przyczepić że ściągasz,sorka że ci tak wprost napisałam ale jakoś tak mnie wzięło...I tak to kocham <3 a teraz idę czytać III cz. <3
OdpowiedzUsuń