piątek, 10 maja 2013
CZĘŚĆ I
CZĘŚĆ I :
Pobudka rano. Godzina 6:00. Jak zwykle niechętnie wstaje do szkoły lecz dziś było jeszcze gorzej,ponieważ musiałam iść do nowej szkoły,tak do ''NOWEJ''.
No więc wstałam . Od razu poszłam pod prysznic. Następnie ubrałam się,umalowałam i zrobiłam sobie niedbałego warkocza na bok.
Zeszłam na śniadanie. Mamy już dawno nie było. Zrobiłam sobie dwie kanapki oraz kawę. Po śniadaniu musiałam się szybko zbierać iż miałam tylko 20 minut,niby dużo lecz same dojście zajmowało mi 15 minut.
Wyszłam z domu. Po 15 minutach drogi doszłam,eh,doszłam do nowej szkoły.
Niechętnie lecz małymi kroczkami zbliżałam się do głównych drzwi szkoły. Weszłam tam. Zadzwonił dzwonek. Z tego co mi było wiadome miałam być w klasie IIIb. Spytałam dyżurnej gdzie odbywają się lekcje tej klasy i tam poszłam.
Oczywiście jak zwykle musiałam się spóźnić. Zapukałam do drzwi. Dobiegł do mnie głos starszego mężczyzny mówiącego -Proszę !
Ja - Em..dzień dobry..Nazywam się Debby ...jestem ''TA'' nowa-wymamrotałam , ponieważ nie miałam nastroju.
Nauczyciel : Em..tak...Debby Jones...
Ja : Taak...-chciałam dodać ''STARY DZIADZIE'' ale powstrzymałam się.
Nauczyciel : Dobrze Debby,usiądź obok Pana Justina.
Ja : Dobrrra...ważne aby być jak najdalej od ciebie staruchu-mówiłam szeptem idąc do ławki.
Gdy usiadłam obok Justina poczułam delikatną woń jego perfum. Był to piękny zapach. Nie mogłam się otrząsnąć.
Chłopak ten był bardzo przystojny. Bardzo ?..MEGAA... Nie mogłam się skupić..wpatrywał się we mnie mocno,swoim tajemniczym lecz pięknym spojrzeniem. Widziałam,że chyba wpadłam mu w oko. Ta skromność,hahaha.
Lecz w pewnym momencie nie wytrzymałam,nauczyciel wyszedł na chwilę z sali , a ja musiałam coś powiedzieć :
Ja : Siema , siema Justin - powiedziałam lekko zachwianym głosem
Justin wpatrywał się we mnie..oblizał wargę i odpowiedział :
Justin : Cześć Debby
Chciałam mu coś jeszcze powiedzieć lecz niestety stary zgred musiał wejść i mi przerwać.
Ja : Kurwa..-powiedziałam sama do siebie.
Justin popatrzał się na mnie,lekko zaśmiał i znów oblizał wargę.
Na lekcji u tego starucha nie byłam skupiona. Ucieszyłam się gdy nareszcie zadzwonił dzwonek. Chciałam krzyknąć ''Wreszcie'' lecz opanowałam swe emocje i wyszłam z klasy.
Na przerwie siedziałam ze swoim I'phonem w ręku. Przeglądałam TT. Zadzwonił dzwonek. Następną lekcją był w-f. Nie skumałam,że miała być właśnie ta lekcja. Poprosiłam nauczyciela o jeszcze 5 minut na przebranie się. Zgodził sie.
Gdy wychodziłam z szatni wszyscy stali na zbiórce. Odezwał się on :
Justin : Nareszcie...Panno Jones !-mówił zabawnym lecz nadal tajemniczym tonem.
Ja : Spierdalaj-wymamrotałam cichym głosem.
W-f zaczął sie od porządnej rozgrzewki. Dla mnie to była mała rzecz bo przed tą szkołą chodziłam do szkoły sportowej. Po 20 minutach rozgrzewki mieliśmy zagrać w koszykówkę. Byłam dosyć niezła w ta grę.
Zostałam kapitanka oraz ...... Justin. Wybraliśmy składy. Dla innych to gra zaś dla mnie to wojna.
Rzucałam się na wszystkich. W pewnym momencie Justin chciał odebrać mi piłkę. Odepchnęłam go mocno. Upadł. Chłopaki zaczęli go wygwizdywać ,że dziewczyna go popchnęła,a on upadł.
Wstał. Obróciłam się,szczerze,wtedy miałam go gdzieś lecz on był zawzięty..zrobił to samo co ja mu. Trochę to zabolało. Nie dałam się. Odebrałam ta ''cholerną piłkę'' i rzuciłam do kosza.
Miałam bardzo czerwoną ręke. Nie obchodziło mnie to może trochę pobolewała lecz nie chciałam dać po sobie tego poznać. Justinowi chyba zrobiło się trochę głupio lecz cały czas miałam ''kamienną twarz''.
Odbywała się ostra rozgrywka.
Wygrała drużyna Justina. Z w-f wyszłam cała pobijana lecz było warto.
Reszta lekcji minęła szybko. Po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły. Podbiegł do mnie Justin i powiedział :
Justin : Podwieźć gdzieś Pannę Jones ? - mówił tajemniczym tonem.
Ja : Nie..nie trzeba-bardzo chciałam z nim jechać lecz znałam go tylko kilka godzin , a nawet tak na to patrząc to wcale.
Odeszłam dość dużym krokiem. Widziałam zawieść w jego oczach,
Szłam do domu. Czułam,że ktoś mnie śledzi, Nie odwracałam się. Zaczęłam biec,moje serce mocno biło. Poczułam chwyt za nadgarstek.
Wystraszyłam się,wydobyłam z siebie krzyk lecz gdy tylko poczułam tę woń perfum co w szkole rano to lekko się uspokoiłam.
Męski chwyt obrócił mnie :
Justin : Boisz się mnie ?-spytał
Ja : Nie...-mówiłam z głową pochyloną w dół
Justin : To dlaczego czuje twój strach i bicie serca?
Wyrwałam się..szlam nadal. Znów zrobił to sami i zapytał oto samo :
Justin : Proszę odpowiedz..Boisz się ?
Ja : Mówię Ci,że nie !-wykrzyczałam to.
Ja : A teraz możesz już mnie puścić.??
Justin : Nie...bo boisz się mniee.
Znowu się wyrwałam. Zaczęłam biec lecz na samym środku ulicy stanęłam,obróciłam się w jego stronę. Poleciała mi łza.
Szlam dalej. Czułam,że on jakoś chcę do mnie dotrzeć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz