Nasz czarujący moment przerwało mocne pukanie do drzwi. Cały czas ktoś się dobijał :
Justin : Biegiem na górę. Musisz się schować. Pewnie do Kate !-był zdenerwowany
Ja : Jaka Kate! O co chodzi? Masz mi coś konkretnego do powiedzenia? - stanełam,skrzyżowałam ręcę i stanowczo popatrzałam.
Justin : Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia.Biegiem !-wykrzyczał mi to w twarz. Szarpnął za rękę (cholernie bolało) i wprowadził na górę.
Wchodząc z nim szybko schodami , krzyknęłam :
Ja : Puść mnie ! Sama umiem wejść.-Popatrzył na mnie wrogo (tak jakby byłam bym jego wrogiem od lat) i puścił.
Gdy zszedł , z dołu usłyszałam jakies krzyki. Ten głos był mi znajomy lecz nie wiedziałam kto to. Krzyki były coraz głośniejsze.
Nie mogłam tego wytrzymać. Napisałam mu kartkę i zostawiłam na nocnym stoliczku. Otworzyłam okna i skoczyłam.
Gdy byłam na dole zobaczyłam,że Justin spojrzał na mnie przez okno. Był zdenerwowany lecz w jego oczach zobaczyłam smutek.
Uroniłam łze i pobiegłam dalej. W drodze napisałam mu sms'a,że wyjaśnienia są na kartce. Nie dostałam odpowiedzi.
Biegłam. Moje myśli mówiły co innego niż serce. Czułam,że chyba źle postąpiłam. Dlaczego? Ponieważ czułam,że on mnie kocha. Dbał o mnie,troszczył się był przy mnie kiedy miałam trudne chwile,pocieszał mnie.
Dobiegłam do nieznanego mi miejsca. Stanęłam. Wytarłam moje słone łzy rękawem od bluzy. Był piękny zachód słońca.
Ja : Ideał-mówiłam do siebie.
Życie nie ułożyło mi się według mojego scenariusza.
Nagle zabrzmiała lekka melodia z mojego telefonu. Nawet nie spojrzałam kto dzwoni po prostu wiedziałam,że to Justin. Nie chciałam z nim rozmawiać.
Nawet..powiem szczerze,wstydziłam się po tym co odstawiłam. Nie odebrałam,zignorowałam to.
Stałam w bez ruchu. Justin dzwonił i pisał cały czas.
Po paru minutach,pomyślałam - może odbiorę bo w sumie? co się może stać?.
Niechętnie lecz z zapałem odebrałam :
Ja : Czego chcesz?-zapłakana i zdenerwowana wykrzyczałam
Justin: Ty płaczesz? Płaczesz przeze mnie...-te trzy ostatnie słowa wypowiedział cicho.Był załamany.
Ja : Tak przez Ciebie.Nie mogę bez Ciebie żyć...-wymamrotałam to. Rozłączyłam się.
On dalej dzwonił.
W pewnym momencie dostałam sms'a. Jego treść :
#Ja bez Ciebie też#
Drugi :
#Błagam Cię.Napisz mi gdzie jesteś.Przyjadę...#
Od razu mu odpisałam.Tęskniłam.Był to ból.Nie miałam się do kogo przytulić. Chciałam go mieć,teraz. Kochałam Go.
Chciałam mu spojrzeć w oczy i wydusić te dwa cholerne słowa : -Kocham Cię!
Dokładnie mu wytłumaczyłam gdzie jestem.
Po godzinie przyjechało czarne Cabrio. Justin szybkim ruchem otworzył drzwi,Znów go zobaczyłam. Zaczęłam bardzo szybko biec w jego stronę.
Byłam tak szczęśliwa. Nie uiem tego opisać. Nic nie mówiąc wtuliłam sie w niego,bardzo mocno.
Łzy leciały.Chciałam to wyrzucić,te dwa słowa,było mi ciężko.
Justin przytulając mnie mocno do swej klatki piersiowej,powiedział :
Justin : Proszę Cię,nie uciekaj mi już nigdy. -parę łez mu poleciało
Ja : Obiecuję Justin,obiecuje...
Nie chciał mnie wypuścić z uścisku,w sumie ja tak samo.
Kiedy szliśmy w stronę auta,odważyłam się.
W momencie kiedy on chcial otworzyć mi drzwiczki złapałam go za rękę i obróciłam do siebie.
W tamtej chwili wszytko było mi jasne.
Głośno przełknęłam ślinę i :
Ja: Justin,to,to..dla mnie trudne,ponieważ wiesz dobrze,że mam problemy z wyrażaniem uczuć ale ja Cię...
Justin : Ciii,tak wiem-chłopak położył mi palec na moich wargach,oczy szkliły mi się bardziej niż kiedykolwiek.
Powoli zaczął zsuwać palec. Ponownie wyszeptałam imie Justin.On uśmiechną się do mnie i zaczął całować.
Poddałam się mężczyźnie ciesząc się chwilą :
Justin : Ja Ciebie też.