sobota, 15 czerwca 2013

CZĘŚĆ VII

CZĘŚĆ VII


  Siedziałam tam bardzo długo. Musialam wszytko i to dosłownie wszytko przemyśleć. Nie znałam drogi powrotnej do jego domu. Byłam skołowana. Nagle powiał dość mocny wiatr.
Wstałam , wyciągnęłam ręce w bok i udawałam,że jestem PANIĄ ŚWIATA. W tamtej chwili zapomniałam o wszystkim. O tych złych chwilach i nawet o tych dobrych.
Wiatr ciągle wiał. Poczułam chwyt w talii. Ktoś mnie przytulił lecz ja nadal stałam z wyciągniętymi rękoma. Gdy tylko poczułam tę lekką woń perfum zdecydowanie wiedziałam,że to Justin.
Odchyliłam głowę w jego stronę i szepnęłam mu do ucha :
Ja : Przepraszam
Justin : Za co ? - odrzekł
Ja : Za to , że byłam taka nie czuła , oschła i wredna - wyszeptałam z zamkniętymi oczami
Justin : To ja powinienem przeprosić-słyszałam w jego głosie troskę.
Nagle odwrócił mnie i powtórzył to co pod
domem,tym razem się nie wyrwałam. To był ten moment , kiedy mogłam odwzajemnić jego uczucia. Staliśmy tam całując się.
Promyki słońca lekko na nas padały , wiał lekki wiatr. Był to najlepszy moment w moim życiu.
 Po paru minutach lekko mnie od siebie odsunął,podniósł moją brodę,chwycił za policzek i szepnął do ucha :
Justin : Pamiętaj ! zawsze przy mnie będziesz bezpieczna,zawsze będę Cię bronił,a co najważniejsze nigdy Cię nie opuszczę-powiedział to tak lekko . Choć nie byliśmy parą i tak chciałam z nim na zawsze zostać.
Po chwili zastanowienia się powiedziałam żartobliwie :
Ja : Myślisz,że nie umiem się obronić ?
Justin : Nie myślę tak.
Po tych słowach przytulił mnie do siebie. Następnie wracaliśmy wolnym tempem do domu. Byłam lekko zizebnięta. Gdy doszliśmy weszłam do pokoju , szybko jedną ręką wzięłam koc i się nim owinęłam.
Justin usiadł na fotelu i śmiał się ze mnie mówiąc,że wyglądam jak kokon. Uderzyłam go za to w głowę poduszką. On też zaczął we mnie rzucać.
Po skończonej <zabawie> tak to można nazwać , Justin znów usiał na fotelu. Chciałam iść do toalety lecz on złapał mnie za koszulkę i pociągnął do siebie :
Justin : Uciekasz mi ?-mówił to , patrząc mi w oczy , a jednocześnie śmiejąc się
Ja : Nie...-powiedziałam ''niby'' poważnie.
Obróciłam głowę w jego stronę i musnęłam go lekko w policzek , a następnie wstałam i szybkim krokiem
''uciekłam'' do toalety.
Ogarnęłam się w miarę szybko jak na mnie przystaje. On już tam czekał z kolacją oraz jakimś filmem. Byłam lekko zakłopotana , ponieważ nie byliśmy parą a gdyby tak na to popatrzeć całujemy się,on przygotowywuje kolacje,było to trochę dziwne lecz nie chciałam po sobie tego dać poznać.
Powiem szczerze,że ja i on  zagalopowaliśmy się z tym wszystkim.On był taki czuły,troskliwy dla mnie , a ja taka ostra i chamska.
Wracając,zeszłam na dół. Justin widząc mnie lekko zdębiał lecz mnie zadziwiało w tym to ,że ja wyglądałam tak jak zawsze.
Kolacja , która przygotował była świetna. Po zjedzeniu poszliśmy oglądać ten film. Nie znałam tytułu bo Pan Bieber oczywiście nie chicał mi pokazać pudełka lecz podobał mi się,
Był to film przygodowy połączony z horrorem.Udawałam,że się boje aby lekko się do niego zbliżyć i dotrzeć tak bardzo głęboko do niego aby sprawdzić czy w przyszłości bądź za niedługo mogłabym z nim być. Wiem trochę dziwne lecz ja mam taki charakter i można tak to ująć ''wymagania''.
Oczywiście,że nie bałam się tego filmu. Chciałam się do niego przytulić . Udało się :
Justin : Boisz się?-spytał troskliwym głosem. Chciałam wybuchnąć śmiechem -że ja,chyba kpisz-lecz powstrzymałam się i tylko jednym słowem odpowiedziałam
Ja : Tak-było to trudne do powiedzenia lecz jakoś to z siebie wydusiłam.
Justin : Cykor,hahahahaah-widziałam,że Justin nie mógł powstrzymać się ze śmiechu.
Ja : Cykor powiadasz ? - lekko się zdenerwowałam.
Justin : No tak...boisz się takaiego filmu,hahahaah-śmiał się cały czas
Ja : Chodź ! - wykrzyczałam
Justin : Gdzie ?-spoważniał i zapytał.
Ja : Wstawaj z tego fotelu , do cholery jasnej!. Mówisz,że cykor jestem cykor-wiedziałam,że on żartuje lecz ja po małej chwili zastanowienia powiedziałam-Powiedz co mam zrobić-nie byłam do tego aż tak przekonana lecz już tego nie cofnę.
Justin : Przecież żartowałem - objął mnie w pasie
Ja : Dobrze o tym wiem lecz nie chcę wyjść na tchórza. No powiedz,śmiało,co mam zrobić?
 Justin wpatrywał się w moje oczy dosyć długo co mnie lekko krępowało. Dopiero po pewnym czasie <tak dokładniej ro po 5 minutach lecz dla mnie to była wieczność> przysunął mnie do swej klatki piersiowej i powiedział :
Justin : Co masz zrobić ?-na chwilę zawiesił zdanie i po pewnych sekundach odpowiedział-Być przy mnie...
 W tamtej chwili zamurowało mnie. On naprawdę się zakochał ? Nie dawało mi to świętego spokoju lecz na zewnątrz byłam lekko zarumieniona lecz we wnętrzu byłam mega zdezorientowana. Lekko go do siebie przytuliłam.
Po pewnym czasie rozeszliśmy się do swych pokoi bez słowa. Myślałam może,że o coś się obraził czy coś. Lekko rzuciłam się na łóżko i rozmyślałam nad jego słowami wypowiedzianymi parę minut wcześniej. Miałam mentlik w głowie.
Nie miałam zamiaru iść spać , chciałam iść do lasu sie wyżyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz